Super User

Po wysępieniu od pani Lidii Gałązki tabletek wywołujących plucie sztuczną krwią, postanowiłyśmy zrobić eksperyment. W sobotni wieczór poszłyśmy na spacer po warszawskiej starówce i zdecydowałyśmy się wypróbować naszą nową zdobycz.

O 18:00 wyszłyśmy z domu i udałyśmy się w stronę kolumny Zygmunta. Kiedy byłyśmy na placu, jedna z nas wzięła specyfik do ust, druga nieco się oddaliła i czekałyśmy, żeby tabletka zaczęła działać. Po paru minutach pojawiła się sztuczna krew, która obficie zaczęła wypełniać usta "ofierze". Ta pomału wypluwała ją na chusteczkę przygotowaną w tym celu. Niestety po chwili cały zapas chusteczek się skończył i trzeba było prosić o pomoc przechodniów.

"Ofiara" dla lepszego efektu zaczęła makabrycznie kasłać i zakrywać usta zakrwawionymi serwetkami. Wszyscy się odwracali, nikt nie zadał pytania "co się dzieje?". Co krok towarzyszyły nam komentarze typu ćpunka, biedna, ale nikt nawet nie zapytał, czy coś się stało, nie pomógł. Spróbowałyśmy sprowokować pewną panią, która się na nas patrzyła. Spytałyśmy, czy ma chusteczkę. Pokazałyśmy jej zakrwawione serwetki, z przepraszającą miną. Nawet nie sprawdziła, zaprzeczyła, co zresztą przewidziałyśmy, po czym oddaliła się w pośpiechu, ciągnąc za sobą swoje dziecko, jakbyśmy zarażały. Po godzinnym snuciu się po starówce uzyskałyśmy tylko jedną chusteczkę od pewnej starszej pani. I same musiałyśmy o nią poprosić.

Mimo iż mieszkamy w najbardziej zaludnionym mieście w Polsce i mijałyśmy setki osób, nikt nie pomógł. Jeśli większość mieszkańców stolicy - wyedukowanych i świadomych, nie potrafi zareagować na ludzkie cierpienie, to kto to zrobi? Nawet jeśli byłybyśmy ćpunkami, potrzebowałybyśmy czyjejś pomocy. Ludzie wolą udawać, że są ślepi. Co z tego, że jesteś wykształcony, kiedy nie potrafisz z siebie wykrzesać nawet odrobiny współczucia, dobroci?

Zofia Kotwica, Marta Kajkowska